Definicje kłamstwa Podłożem analiz wszelkich aspektów związanych z wariografem jest pojęcie „kłamstwa”. Działanie wariografu opiera się w głównej mierze na poczuciu winy egzaminowanego oraz na różnicy czasu skojarzeń pomiędzy zapamiętanymi rzeczywistymi zdarzeniami, a zmyślonymi – prawda jest po prostu łatwiejsza do zapamiętania. Jednakże istnieją ludzie, którzy wierzą w swoje wymysły, a kłamstwo powtarzane bardzo często z czasem może stać się prawdą dla danej osoby; ponadto poczucie winy z powodu oszustwa w niektórych przypadkach jest względne. W ten sposób wchodzimy na terytorium intencji, jakimi kieruje się kłamiący. Richard Nixon uważał, iż nie można wprost powiedzieć drugiej osobie, co się o niej myśli, ponieważ być może zajdzie sytuacja, kiedy trzeba będzie użyć tej osoby; uważał również, że nie można wyrażać swobodnie swoich opinii na temat światowych liderów, bo potem będzie się miało z nimi do czynienia1. Czy można uznać to za usprawiedliwienie kłamstwa, skoro motywacją kłamiącego jest dbanie o dobro rodaków? Z pewnością definicja kłamstwa zostanie w takim przypadku spełniona, jeżeli przyjąć, iż kłamstwo = intencjonalne mówienie nieprawdy. Jednak warto przyjrzeć się klasycznej definicji kłamstwa: kłamstwo to wypowiadanie się niezgodnie z przekonaniem2. A oto jeszcze jedna z formuł precyzujących kłamstwo: kłamstwo to mówienie nieprawdy w sytuacji, kiedy należy mówić prawdę3. I ostatnia z definicji: kłamstwo to mówienie nieprawdy w sytuacji etycznej normalnej4. Względność kłamstwa – czy istnieje? Jakie imperatywy niosą ze sobą trzy wyżej przytoczone definicje? Jeżeli kłamstwem jest wypowiadanie się niezgodnie z przekonaniem, to kluczowe jest ustalenie, co właściwie oznacza „przekonanie”, gdyż łatwo dojść do wniosku, iż cel uświęca środki. Czy kłamstwo pozostaje kłamstwem, kiedy wyrządza więcej dobra niż zła i kto ma w zasadzie to oceniać? Druga z definicji pozostawia co najmniej tak samo duże pole do rozważań, gdyż należałoby dookreślić: kto lub co decyduje, kiedy należy mówić prawdę. Ponadto samo założenie, iż istnieją sytuacje, w których mówienie prawdy nie jest koniecznością daje do myślenia. Trzecia z definicji wydaje się najbardziej abstrakcyjna. Założenie, iż istnieją sytuacje „nienormalne etycznie” oznacza, że kłamstwo jest etycznie dopuszczone, gdyż normalne zasady nie obowiązują. Dlatego w takiej sytuacji mówienie nieprawdy nie jest kłamstwem – ponieważ nie spełniona jest definicja kłamstwa. Prawdą jest, że łatwiej nazwać kłamcą kogoś, kogo nie lubimy, a w przypadku osób, które darzymy sympatią, użylibyśmy raczej łagodnego synonimu, przykładowo: plotka, nadużycie, konfabulacja, wymysł. Ponadto warto zwrócić uwagę, że patologiczni kłamcy mogliby ominąć pierwszą i drugą z analizowanych definicji. Rozważmy przykład aktorów: nikt o zdrowych zmysłach nie nazwałby ich kłamcami, a przecież udają, wymyślają, powtarzają wymyślone treści intencjonalnie; tak więc należałoby przyjąć, iż jest to sytuacja nienormalna etycznie lub „aktor nie musi mówić prawdy”, co prowadzi do dość absurdalnych rozważań. Do definicji kłamstwa trzeba dodać nowe elementy: – osoba okłamywana nie może wyrazić „życzenia”, aby zostać okłamywaną, – osoba okłamywana nie została powiadomiona, iż zostanie okłamana. Wracając do kwestii sytuacji etycznie normalnych; czy można mówić o kłamstwie, jeżeli zaszły okoliczności wyjątkowe: – czy lekarz kłamie nie informując pacjenta, że jego choroba jest terminalna? – czy małżonek zatajający fakt zdrady seksualnej i chcący ratować rodzinę kłamie? – czy policjant, który nie informuje, że rozmowa jest nagrywana, z uwagi na to, że ma do czynienia z groźnym przestępcą kłamie? Z pewnością w każdym z wyżej przytoczonych przypadków wariograf wskazałby, iż doszło do kłamstwa. Warto zauważyć, iż niektóre z definicji kłamstwa zostały spełnione, a inne nie. Definicja zawierająca pojęcie normalności etycznej w ogóle nie wiadomo, czy została spełniona. Ukrywanie a fałszowanie Istnieją dwa wymiary kłamstwa: fałszowanie i ukrywanie5. Granica pomiędzy nimi jest płynna, co trzeba zaznaczyć. W niektórych jednak przypadkach warto je oddzielić. Fałszowanie może być rozwinięciem ukrywania, kiedy – poza zatajaniem – dochodzi do kłamliwej deklaracji (słownej lub w innej postaci), albo bez etapu zatajania. Ukrywanie wydaje się mniej naganne, gdyż jest bierne, czasami jednak nie można już ukrywać, bo zostało rzucone formalne wyzwanie – wtedy kłamca może powiedzieć, iż fałszowanie było skutkiem złej pamięci lub innych okoliczności: dramatycznych bądź związanych z nieznajomością zasad. Zasadniczo zmuszenie kogoś do fałszowania, czyli deklaracji wprost, wymaga precyzyjnych informacji. Przykładowo: kiedy jedno z małżonków pyta drugie: co dziś robiło przed południem, odpowiedź mająca na celu ukrycie romansu, może mieć postać ogólnikową typu: „Byłem w sklepie” – co może być prawdą. Gdyby pytanie zawierało konkretny detal, przykładowo: „Widziałam twój samochód pod hotelem X”, wtedy odpowiedź musiałaby być prawdziwa lub sfałszowana. Tak więc fałszowanie może występować: bez etapu ukrywania, być jego rozwinięciem, lub być komplementarne wobec ukrywania, wtedy gdy służy uzasadnianiu ukrywania. W trzecim przypadku fałszowanie może być formę całkiem niewinną, i jest tym trudniejsze do zdiagnozowania – wtedy warto posiłkować się gwałtownymi reakcjami fałszującego. W normalnych warunkach panika nie jest żadnym dowodem oszustwa. Jednak w sytuacji opisywanej gwałtowny strach powinien dawać do myślenia, szczególnie jeżeli są poważne przesłanki, że wcześniej doszło ukrywania6. W tym miejscu warto zauważyć, że najbardziej wytrawni kłamcy nie tyle zachowują spokój, co pokazują emocje, tyle że są one niejako fałszywe, tzn. związane z wymyśloną na szybką sytuacją, albo z prawdziwą, ale dotyczącą czego innego. Dodatkowo osoba konfabulująca może okazać złość i oburzenie, iż jest przesłuchiwana w sytuacji, kiedy jest w istocie pokrzywdzona – co może wręcz obrócić sytuację na jej korzyść. Reasumując powyższe rozważania: interesującą kwestią jest, czy każde ukrywanie jest kłamstwem, a może jest mniejszym kłamstwem? Fałszowanie ma w sobie wiele aspektów; jednym z nich jest fałszywe mówienie prawdy: przypuśćmy, ze żona odbywająca rozmowę z kochankiem na pytanie męża „Kto dzwonił?” odpowiada: „To mój kochanek…poszłam z nim do łóżka dwa razy, a on teraz wymaga, abyśmy byli w stałym kontakcie…”. Jest to przesadzanie z prawdą, który w efekcie ośmiesza pytającego. Czyli nie dość, że prawda nie wychodzi na jaw, ale osoba pokrzywdzona czuje się winna, że w ogóle spytała; dalsze indagowanie naraża ją na kolejne ironiczne uwagi. Kolejnym przykładem jest niedopowiedzenie: podstawiona osoba ma zamiar nagrać rozmowę; uprzedzając jakiekolwiek podejrzenia, siedząc w głośnym pubie stwierdza: „Jest tu za głośno, aby cokolwiek nagrać…”. Nie wiadomo, czego właściwie dotyczy uwaga i czy jest wiarygodna. Metody usprawiedliwiania kłamstwa Do podstawowych metod usprawiedliwiania kłamstwa należą7: Tłumaczenie: podawanie wyjaśnienia. zawężanie definicji kłamstwa: kłamstwo to wybieg, przesada, wzlot fantazji, ograniczona poczytalność kłamcy: był pijany, zmuszony, zszokowany, przesłanki moralne: doznane krzywdy, które usprawiedliwiają czyny i unikanie krzywd, jako przyczyna pewnych zachowań, konieczność przestrzegania reguł: odrębnych niż te, obowiązujące na co dzień – przykładowo w jakiejś grze, ochrona tajemnicy, zadośćuczynienie zaufaniu, które pokłada ktoś inny, konieczność stopniowego przekazywania prawdy, podwójny skutek: dobry i zły. Uzasadnianie: przekonywanie, że czyn nie był niczym złym. szukanie precedensów, zgoda na bycie oszukanym, negocjacje. Pomocne źródła: 1 Paul Ekman, Telling lies. Clues to deceit in the marketplace, politics and marriage, Norton 1992, s. 26. 2 Bogusław Wolniewicz, O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności, Edukacja filozoficzna 54/2012, s. 5. 3 Tamże, s. 6. 4 Tamże, s. 12. 5 Paul Ekman, Telling lies… s. 29. 6 Tamże, s. 32. 7 Jarosław Kucharski, Usprawiedliwione kłamstwo we współczesnej etyce stosowanej, Wydawnictwo WAM, Kraków 2014, s. 263-275.
Podpowiadamy, jak bronić się w przypadku fałszywych oskarżeń. Słowo „mobbing" w ostatnich latach bardzo zyskało na popularności. Często jest jednak używane nie do końca w zgodzie z Koleżanka oczernia mnie w pracy, kiedy tylko ma okazję. Pomawia mnie i to co wykonuję za moimi plecami, jednak ostatnio zrobiła to publicznie w obecności innych współpracowników – nazwała mnie leniem i nierobem, powiedziała, że cały zakład się ze mnie śmieje. Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Poniżanie i pomawianie przez współpracownika Opisana przez Panią sytuacja zdaje się wypełniać dyspozycję art. 212 Kodeksu karnego: „§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. § 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. § 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego. § 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.” Cytowany przepis opisuje przestępstwo pomówienia. Zgodnie z jego treścią stanowi przestępstwo zachowanie polegające na pomawianiu osoby fizycznej o takie postępowanie (uchylanie się od pracy) lub właściwości (w tym przypadku cechy charakteru), które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego rodzaju działalności. W przedstawionym stanie faktycznym Pani koleżanka działa w celu oczernienia Pani i podważenia Pani dobrego imienia. Zobacz też: Co grozi za wyzywanie kogoś Zniesławienie i prywatny akt oskarżenia Przestępstwo zniesławienia jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Chcąc zatem, aby sprawca poniósł odpowiedzialność konieczne jest sporządzenie przez Panią prywatnego aktu oskarżenia. Minimalne elementy aktu oskarżenia określa art. 487 Kodeksu postępowania karnego: „Art. 487. Akt oskarżenia może ograniczyć się do oznaczenia osoby oskarżonego, zarzucanego mu czynu oraz wskazania dowodów, na których opiera się oskarżenie.” Oznaczenie osoby oskarżonego oznacza wskazanie jego imienia, nazwiska oraz adresu zamieszkania, bądź miejsca pracy. Oznaczenie zarzucanego mu czynu oznacza dokładny opis zachowania oskarżonej oraz czas, kiedy miało miejsce. Wskazanie dowodów, na których opiera się oskarżenie polegać powinno natomiast na powołaniu świadków zdarzenia. Przeczytaj też: Nagrywanie kolegów w pracy Naruszenie dóbr osobistych - postępowanie cywilne Alternatywnie może Pani również dochodzić swoich praw w postępowaniu cywilnym. W tym przypadku Pani roszczenie musiałoby zostać oparte na naruszeniu dóbr osobistych, o których mowa w art. 23 Kodeksu cywilnego. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż dobre imię oraz godność stanowią dobra osobiste człowieka, zdefiniowane w tym przepisie. Kwestię ochrony dóbr osobistych reguluje natomiast art. 24 Kodeksu cywilnego: „§ 1. Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny. § 2. Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych. § 3. Przepisy powyższe nie uchybiają uprawnieniom przewidzianym w innych przepisach, w szczególności w prawie autorskim oraz w prawie wynalazczym.” W celu zastosowania tej ścieżki należy wezwać Pani koleżankę do zaniechania wymierzonych w Panią działań oraz do publicznych przeprosin, a jeśli nie przyniesie to rezultatu, konieczne będzie złożenie pozwu w postępowaniu cywilnym. Mobbing i prawa pracownika do dochodzenia swoich praw Alternatywnie istnieje również trzecia ścieżka postępowania oparta na przepisach Kodeksu pracy, która będzie wymagała zaangażowania w spór pracodawcę. Zgodnie bowiem z art. 943 Kodeksu pracy: „§ 1. Pracodawca jest obowiązany przeciwdziałać mobbingowi. § 2. Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. § 3. Pracownik, u którego mobbing wywołał rozstrój zdrowia, może dochodzić od pracodawcy odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. § 4. Pracownik, który wskutek mobbingu rozwiązał umowę o pracę, ma prawo dochodzić od pracodawcy odszkodowania w wysokości nie niższej niż minimalne wynagrodzenie za pracę, ustalane na podstawie odrębnych przepisów. § 5. Oświadczenie pracownika o rozwiązaniu umowy o pracę powinno nastąpić na piśmie z podaniem przyczyny, o której mowa w § 2, uzasadniającej rozwiązanie umowy.” Zawiadomienie pracodawcy o podwładnym dopuszczającym się mobbingu Jeżeli zatem zachowanie koleżanki ma charakter długotrwały może zgłosić Pani takie zachowanie pracodawcy i żądać wyciągnięcia konsekwencji względem koleżanki. Pracodawca dysponuje bowiem szeregiem środków, ze zwolnieniem włącznie, które może zastosować wobec pracownika dopuszczającego się mobbingu. Należy zauważyć, że Kodeks pracy wiąże bardzo poważne konsekwencje ze stosowaniem mobbingu, dlatego też pracodawca powinien być zainteresowany jak najszybszym zakończeniem takiego zachowania. Wybór ścieżki postępowania należy w tym przypadku do Pani. Tak jak wskazałem, opierając się na przedstawionym przez Panią stanie faktycznym, doszło do naruszenia zarówno norm cywilnych, jak i karnych. Możliwe jest również korzystanie z kilku ścieżek jednocześnie. Należy mieć jednak na uwadze, w przypadku przestępstwa pomówienia, iż częste jest umarzanie postępowania, ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu. Jeśli masz podobny problem prawny, zadaj pytanie naszemu prawnikowi (przygotowujemy też pisma) w formularzu poniżej ▼▼▼ Pracownik, u którego mobbing w pracy wywołał rozstrój zdrowia, może dochodzić od pracodawcy odpowiedniej sumy tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. To jedno krótkie zdanie wymaga jednak spełnienia wielu kryteriów, aby móc się ubiegać o zadośćuczynienie. Fałszywe oskarżenie to przestępstwo. Co zrobić gdy jest się ofiarą i jak się przed tym bronić? Nasz honor, nieposzlakowana opinia oraz reputacja składają się na nasze dobre imię. Każdy z nas o nie dba. Jest to nasze dobro osobiste, którego skazy trudno jest naprawić. Pracujemy rzetelnie i ciężko, zawsze dotrzymujemy słowa i sumiennie przestrzegamy prawa, jesteśmy zatem wzorowym obywatelem. Co jednak wtedy, gdy nasze starania idą na marne, a nasze dobre imię stało się obiektem nieuprawnionego ataku ze strony innej osoby? Czy można się obronić przed sytuacją, gdy ktoś bez żadnych podstaw oskarża nas o popełnienie przestępstwa? Wyobraź sobie, że pewnego dnia zostajesz wezwany na Policję w celu przesłuchania. Na komendzie wychodzi na jaw, iż Twój sąsiad oskarża Cię o to, iż notorycznie kradniesz, a Twoją ofiarą padli inni sąsiedzi z Twojej okolicy. Nagle dowiadujesz się, że przeciwko Tobie toczy się postępowanie karne. Oczywiście wszystko to to bzdury wyssane z palca. Co dalej? W tym tekście wyjaśnię Ci co powinieneś zrobić, czy sprawa trafi do sądu i co grozi osobie rzucającej fałszywie oskarżenia. Prawa osoby fałszywie oskarżonej W pierwszej kolejności uświadom sobie Twoje prawa. W opisanej wyżej sytuacji, występować będziesz w dwóch rolach – sprawcy i pokrzywdzonego. Po pierwsze, zostały Ci postawione zarzuty, a Twojej sprawie toczy się właśnie postępowanie przygotowawcze, które prowadzić może Policja lub Prokuratora. Jesteś więc podejrzanym. Twoim podstawowym prawem jest prawo do obrony. Masz prawo bronić się samemu, ale też możesz za pośrednictwem profesjonalnego obrońcy w osobie adwokata. Nie masz nic do ukrycia, a oskarżenia są nieprawdziwe wobec tego zachowaj spokój. Wiedz, że organy ścigania związane są zasadą obiektywności wyrażoną w art. 4 Kodeksu postępowania karnego (dalej Mówi on o tym, iż organy prowadzące postępowanie karne są obowiązane badać oraz uwzględniać okoliczności przemawiające zarówno na korzyść, jak i niekorzyść oskarżonego. Fałszywe oskarżenie – linia obrony Zastanów się też jakie dowody możesz przedstawić na swoją korzyść. Jeżeli jesteś oskarżany o kradzieże na szkodę sąsiadów, a taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, zwróć się do nich, niech poświadczą Twoją niewinność. Wystarczy wskazać ich nazwiska i miejsce zamieszkania. Zastanów się nad linią obrony. Być może w czasie kiedy ktoś oskarża Cię o popełnienie danego przestępstwa Ciebie w ogóle nie było w kraju (byłeś w delegacjach, na wczasach itd.). Może się jednak zdarzyć, iż nie przekonasz Policji (Prokuratora) o swojej niewinności lub też nie przyłożyli się oni do rzetelnego prowadzenia postępowania, a sprawa trafiła do sądu z Tobą w charakterze oskarżonego. Nic się jeszcze nie stało. Sąd dążyć będzie do poznania prawdy (zasada dążenia do prawdy rzeczywistej wyrażona jest w art. 2 a oskarżyciel będzie musiał przedstawić przekonywujące dowody Twojej winy. Dopóki nie udowodnią Ci winy i nie zostaniesz skazany prawomocnym wyrokiem sądu przysługuje Ci domniemanie Twojej niewinności. Pokrzywdzony pomówieniem Jeśli już uda Ci się wybronić przed fałszywymi oskarżeniami możesz skorzystać z uprawnień jakie przysługują Ci jako osobie pokrzywdzonej fałszywym oskarżeniem. Pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo (art. 49§1 Twoje dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone przez kierowane wobec Ciebie fałszywe oskarżenia, a więc przez przestępstwo stypizowane w art. 234 Kodeksu karnego (dalej O tym jakie są Twoje uprawnienia jako pokrzywdzonego wyjaśniań w innym wpisie na blogu. Wyjaśnię Ci teraz jak kształtuje się odpowiedzialność sprawcy przestępstwa składania fałszywych oskarżeń. Artykuł 234 stanowi: „Kto, przed organem powołanym do ścigania lub orzekania w sprawach o przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe lub przewinienie dyscyplinarne, fałszywie oskarża inną osobę o popełnienie tych czynów zabronionych lub przewinienia dyscyplinarnego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Ważne, żeby odróżnić przestępstwo składania fałszywych oskarżeń od przestępstwa zniewagi i zniesławienia. To pierwsze popełniane jest bowiem przed organami ściągania lub orzekania (np. Policją, Prokuraturą lub Sądem), a zamiarem sprawcy jest abyś został ukarany za coś, czego nie popełniłeś. Natomiast zniesławić i znieważyć można Cię przed innymi osobami i organami (niewymienionymi w art. 234 w celu poniżenia Cię lub spowodowania utraty zaufania wobec Ciebie. Nie ma znaczenia w jakiej formie kierowane jest oskarżenie wobec Ciebie. Może być złożone na piśmie lub ustnie do protokołu. Może być także dokonane w drodze telefonicznego zgłoszenia. Ważne jest, aby sprawca zmierzał do ukarania Cię przez te organy. Przestępstwo jest dokonane gdy zgłoszenie to dojdzie do wiadomości wskazanych organów. Nie ma znaczenia co się będzie działo dalej tzn. na odpowiedzialność sprawcy nie wpływa to czy organy rozpoczną postępowanie karne wobec Ciebie czy nie. Jak się bronić przed fałszywym oskarżeniem? Jak widzisz nikt nie może bezkarnie oskarżać innej osoby przed organami ściągania o popełnienie przestępstwa, jeżeli osoba ta jest niewinna i tego nie zrobiła, a sprawca ma tego świadomość. Aby się przed tym bronić, możesz złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do właściwego organu – Policji lub Prokuratury. Karą za przestępstwo stypizowane w art. 234 może być grzywna, ograniczenie wolności, a nawet pozbawienie wolności do lat 2. Wszczęcie postępowania przeciwko sprawcy i jego ukaranie powinno odstraszyć go od ponownych prób nękania Cię. Zostałeś oskarżony o przestępstwo? Koniecznie przeczytaj poniższe artykuły: Jak wygląda przesłuchanie w charakterze podejrzanego? Dobrowolne poddanie się odpowiedzialności i skazanie bez rozprawy Warunkowe umorzenie postępowania karnego Warunkowe zawieszenie wykonania kary Na czym polega kara ograniczenia wolności Kto może być obrońcą oskarżonego Jesteś osobą pokrzywdzoną przestępstwem? Koniecznie przeczytaj: Prywatny akt oskarżenia Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa Czynny udział pokrzywdzonego w postępowaniu karnym Pomoc dla pokrzywdzonego – gdzie się zgłosić? Kompensata za krzywdę dla pokrzywdzonego Hasło krzyżówkowe „fałszywe, złośliwe oskarżenie szkalujące kogoś” w leksykonie krzyżówkowym. W niniejszym słowniku krzyżówkowym dla wyrażenia fałszywe, złośliwe oskarżenie szkalujące kogoś znajduje się tylko 1 odpowiedź do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. Liczba wyświetleń: 404Wydawałam się łatwym celem: kobieta, urzędniczka, w średnim wieku, zatrudniona w Ministerstwie Zdrowia, z jednym z najniższych uposażeń. Tymczasem nie dałam się zniszczyć – mówi Joanna Koczaj-Dyrda, która po długiej batalii wygrała sprawę o mobbing z Ministerstwem Zdrowia. Joanna Koczaj-Dyrda– Ze statystyk wyłania się obraz Polski jako kraju, w którym prawie nikt nie jest nękany przez pracodawcę. W polskich sądach corocznie rozpatrywanych jest zaledwie kilkaset spraw dotyczących mobbingu. Tymczasem badania CBOS z 2014 r. wskazywały, że szykanowanych było 17% pracowników, czyli ponad 2 mln osób, a 5% deklarowało, że jest nękanych systematycznie. Skąd ten rozziew?– Stąd, że bardzo trudno jest udowodnić mobbing w sądzie. Roszczenia dochodzone przez pracowników w sądzie pracy odbywają się na podstawie procedury cywilnej, co oznacza, że wszystkie przesłanki z definicji mobbingu muszą zostać spełnione, aby można było powiedzieć, że mobbing miał miejsce. Kiedy przesłanki te zostały już spełnione w pracy, trzeba jeszcze je udowodnić w sądzie. Zgodnie z art. 94 §2 Kodeksu pracy mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika. Już sama lektura zawartych w tej definicji przesłanek pokazuje, że jest ich dużo, są one niedookreślone, wynikają z osobistych, subiektywnych doznań pracownika, a mobber, który takich zachowań dopuszcza się wobec pracownika, w sądzie zeznaje, że „on tylko chciał zaprowadzić porządek w miejscu pracy”.Zgodnie z orzecznictwem, jednym z warunków zasądzenia zadośćuczynienia jest również rozstrój zdrowia, jakiego doznał pracownik w wyniku mobbingu, co dowodzenie tego zjawiska czyni jeszcze trudniejszym. Bo co ma zrobić pracownik, który jednak zdołał obronić się przed rozstrojem zdrowia, a był bardzo silnie mobbingowany? Na szczęście również zgodnie z orzecznictwem, odpowiedzialność pracodawcy za brak przeciwdziałania mobbingowi jest bezwzględna, choć oczywiście dopiero wtedy, gdy pracownik zdoła udowodnić, że mobbing miał miejsce. Pracodawca odpowiada również wtedy, gdy mobbingowi nie przeciwdziałał albo w ogóle, albo nieskutecznie. W art. 94 §1 Kodeksu pracy czytamy, że pracodawca jest obowiązany przeciwdziałać mobbingowi, natomiast zgodnie z orzecznictwem ochrona taka nie może być iluzoryczna, to znaczy nie może być tak, że pracodawca tworzy politykę antymobbingową, a na czele komisji antymobbingowej stoją mobberzy, pracownik, który złożył skargę jest wyrzucany z pracy w trakcie pracy komisji, albo nie ma dostępu do akt i nie może odnieść się do materiału dowodowego. Polityka antymobbingowa powinna być skuteczna i przejrzysta, ale rzadko który pracodawca taką politykę wdraża. Czasem wynika to z niskiego poziomu kadr, które mają się tym zajmować, a czasem po prostu jest to celowe działanie, mające na celu uniemożliwienie pracownikowi dochodzenia swoich praw. Jednak jeżeli pracodawcy wydaje się, że niwecząc prawo pracownika do skutecznej obrony swoich praw uda mu się sprawę mobbingu „zamieść pod dywan”, to jest w błędzie: pracownicy mają coraz większą świadomość prawną i nie wahają się zgłaszać tego, co dzieje się u danego pracodawcy np. do mnie, na portalu albo wprost do jest znalezienie świadków; pracownicy, którzy sami byli i/lub nadal są ofiarami agresji ze strony tego samego mobbera, często nie chcą zeznawać w sądzie i na wszelki wypadek odcinają się całkowicie od ofiary, nie chcą mieć z nią nic wspólnego, aby nie przyszło jej nawet do głowy powoływać ich na świadków. W skrajnych przypadkach, świadkowie sami zaczynają brać udział w agresji przeciw ofierze, ponieważ nie chcą być posądzeni przez mobbera o sprzyjanie ofierze, a poza tym, jeśli ktoś oczekuje w miejscu pracy realnych korzyści materialnych, to zawsze przyłączy się nie do tego, kto mądry, tylko do tego, kto wydaje się silniejszy. Sprzyjanie mobberom daje wymierne korzyści materialne w postaci podwyżek, nagród czy awansów, no a przede wszystkim łaskawe spojrzenie przemocowego przełożonego, przynajmniej przez jakiś zazwyczaj są przełożeni, którzy jako szeregowi pracownicy nie mieli okazji zaprezentować swojego prawdziwego ja, więc dopiero jako osoby mające nad pracownikiem władzę, zaczynają ujawniać swoją prawdziwą naturę przemocy to też pracownicy, którzy przychodzą do pracy w celu uzyskania wynagrodzenia, mają swoje zobowiązania finansowe, rodziny i nie chcą mieszać się w sprawę, w wyniku której mogą stracić pracę; dla nich oczywiste jest to, że mając do wyboru: ująć się za poszkodowanym w wyniku mobbingu pracownikiem ryzykując utratę pracy albo odciąć się od ofiary udając, że nic nie widzą i mieć dzięki temu spokój, prędzej poświęcą zdrowie i życie kogoś innego niż niewielki promil pracowników zdolnych do empatii, wrażliwych i odważnych ludzi ma odwagę przeciwstawić się złu i wystąpić w czyjejś i tak naprawdę także swojej obronie. Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni żeby wiedzieć, że jeśli sprawca przemocy w pracy (ale także i poza pracą) nęka kogoś innego, to za chwilę będzie nękał i mnie; działa to na zasadzie: wczoraj on, dzisiaj ty, jutro ja. I zazwyczaj tak się dzieje, warunek raz spełniony, zawsze spełniony: jeśli ktoś jest sprawcą przemocy, to zawsze nim będzie, chyba że mu się na to nie pozwoli.– Od wielu miesięcy kontaktuje się Pani z mobbingowanymi pracownikami. Kto się do Pani zgłasza? W jakich segmentach gospodarki sytuacja wygląda najgorzej?– Od momentu, gdy sprawa nękania mnie i mojej rodziny została nagłośniona w mediach, zaczęli zgłaszać się do mnie masowo nękani w swoich miejscach pracy ludzie z całej Polski. Z tych zgłoszeń i przedstawianych mi historii nękania wyłania się smutny obraz kraju, w którym właściwie żadna dziedzina życia zawodowego nie jest wolna od mobbingu. Najgorsza sytuacja jest w administracji publicznej i spółkach Skarbu Państwa, gdzie mobberzy znęcają się nad pracownikami, korzystając z pieniędzy publicznych. Jeżeli ofiara jest na tyle zdeterminowana, żeby pójść do Sądu i walczyć o swoją godność, odszkodowanie zostaje wypłacone też z pieniędzy publicznych, gdy za mobbing odpowiada pracodawca. Z pieniędzy publicznych zostają również zapłacone koszty postępowania, zgodnie z zasadą, że przegrywający zwraca stronie przeciwnej koszty postępowania, a jeśli sąd zasądzi od agresora wielokrotność wysokości tych kosztów, to podatnicy poniosą jeszcze wyższe zgadzam się, żeby z moich pieniędzy była finansowana samowola i agresja sprawców przemocy wobec pracowników i uważam, że do odpowiedzialności finansowej powinien zostać pociągnięty przede wszystkim sam mobber, a nie tylko firma, który dopuściła do takiej sytuacji. Sprawcę przemocy można pozwać bezpośrednio, imiennie z powództwa cywilnego niezależnie od roszczeń przeciwko jednak należy od tego, żeby nigdy nie dopuszczać do zatrudnienia sprawców przemocy, a gdy tylko sprawca wykaże agresję w stosunku do pracownika, to tak jak w orzecznictwie – odpowiedzialność pracodawcy za mobbing jest bezwzględna – tak i odpowiedzialność mobbera również powinna być bezwzględna i skutkować zwolnieniem dyscyplinarnym z powodu ciężkiego naruszenia przez niego obowiązków pracowniczych na podstawie art. 52 § 1 pkt. 1 Kodeksu pracy.– A jakie są najczęstsze formy mobbingu? Z jakimi formami Pani się spotkała?– W Ministerstwie Zdrowia mieliśmy okazję zobaczyć wiele takich form, a były to: uderzenie w twarz ze słowami: „następnym razem będziesz pamiętał”, pukanie w czoło pracownicy i pytanie „czy tam jest mózg”, posądzenie młodego pracownika o oglądanie pornografii w pracy w czasie, gdy ten pracownik był na urlopie, posądzanie o rozsiewanie plotek, pomówienia: o oszustwo, o kradzież, o porzucenie dokumentacji, o molestowanie seksualne, o przekroczenie uprawnień, o poświadczanie nieprawdy. Groźby karalne: „zaraz ci przypierdolę”, „zaraz ci przyłożę”, „zniszczę cię”, „załatwię cię”, „zlikwiduję cię”, „ja was dorwę”, „dorwę cię”, „będę kontrolował wasze skrzynki służbowe i prywatne”. Naśmiewanie się, że „udaje” z pracownicy, która w wyniku długotrwałego stresu spowodowanego znęcaniem się nad nią straciła przytomność – zamiast udzielenia pomocy i wezwania pogotowia; przeszukiwanie osobistych rzeczy, najpierw wyciąganie od pracowników szczegółów z ich życia prywatnego, a potem rozgłaszanie tych informacji na forum publicznym podczas zebrań wszystkich pracowników departamentu; przeszukiwanie komputerów pracowników, fotografowanie zawartości koszy na śmieci stojących przy pracownikach, pokazywanie zawartości tych koszy pracownikom, szykanowanie pracowników, którzy wyrzucili śmieci do kontenera na śmieci, fotografowanie stojących na parkingu samochodów pracowników, fotografowanie stojących na parkingu koszy na śmieci. Nakazywanie pracownikom przychodzenia do pracy w soboty i w niedziele bez żadnej potrzeby, wyciąganie z domu o godzinie niepełnosprawnego pracownika tylko po to, żeby do rana bezczynnie siedział na sali konferencyjnej, również bez potrzeby; nakazywanie pozostawania pracownikom po godzinach pracy, do późnych godzin wieczornych, także w święta, np. w Wigilię, nakazywanie pracownikom czekania na przystanku, bez względu na pogodę do czasu aż mobber przyjdzie do pracy. Działania mające na celu zastraszenie pracowników: opowieści typu „moja matka jest sędzią”, „mój mąż jest prokuratorem”, „teraz to już mam tak wysoko plecy, że nikt mnie nie ruszy”, „no, ja nie wiem, co ten pan minister tak o mnie walczy”, czy też udawane przy świadkach rozmowy z panem ministrem przez telefon ze słowami „co, stęskniłeś się za mną?” oraz sugerowanie powiązań seksualnych z osobami „wysoko postawionymi”, a także opowieści o samochodzie, który miał być rzekomym prezentem dla mobberki od jednego z konsultantów krajowych. Opowieści te miały służyć zastraszeniu pracowników i wzmocnieniu pozycji mobberów jako osób mających silne poparcie w kręgach władzy. Wszczynanie postępowań dyscyplinarnych na podstawie fikcyjnych zarzutów, czy też przypisywanie nieprawdziwych czynów pracownikom po to, aby następnie w „akcie łaski” odstąpić od wymierzenia kary pod warunkiem, że taki pracownik będzie donosił na swoich kolegów, co powiedzieli na temat mobbera, a jeśli nie, to „będzie zwolnienie z paragrafem”. Zastraszaniem pracowników było również sugerowanie przez mobbera, że ma on związki ze służbami, przypisywanie sobie tytułów naukowych i wykształcenia, których nie ma, czy też informacje o pełnieniu prestiżowych funkcji, np. na wyższej uczelni państwowej. Oczywiście wyzwiska, oprócz tych pospolitych także bardziej „oryginalne”, jak np. „paździerzaki”, czy wypowiedzi typu „no, nareszcie udało mi się złamać tego skurwysyna”. Pokazowe karanie pracowników w celu zastraszenia otoczenia: wyprowadzanie przez ochronę szeregowych pracowników, a także osób pełniących funkcje kierownicze, niewpuszczenie na teren ministerstwa osób, które nagle zostały wyrzucone z pracy, aby nie mogły zabrać swoich osobistych rzeczy. Kiedy zostałam fałszywie oskarżona o oszustwo, przychodzące na mój temat pisma z prokuratury leżały na korytarzach w widocznych miejscach, np. na kserokopiarce czy na parapetach tak, aby na pewno każdy pracownik mógł się z nimi zapoznać. Podobnie pisma dotyczące wszczętych przeciwko mnie postępowań dyscyplinarnych, były oczywiście przekazywane pocztą wewnętrzną, najpierw niby omyłkowo przez kancelarię, bez kopert tak, aby każdy mógł przeczytać, że został przeciwko mnie sformułowany wniosek o wydalenie ze służby cywilnej. Ostatnim aktem przemocy było wręczenie dwóch zwolnień dyscyplinarnych osobie w wieku ochrony przedemerytalnej.– Kim są osoby mobbingujące? Czy jest jakiś określony schemat osobowy?– To ludzie mali, tchórzliwi, kierujący się niskimi pobudkami, którzy boją się własnego cienia. Nie jest dobrze powoływać na stanowiska kierownicze osoby, u których kompleksy są widoczne na pierwszy rzut oka. Osoba o niskim poczuciu własnej wartości, stara się dowartościować kosztem innych, jeśli są to podwładni, mobber ich kosztem usiłuje podbudować swoje ego. Próżne są to wysiłki, bo będąc nikim we własnych oczach, swoim agresywnym zachowaniem wysyła do otoczenia sygnał, że nie szanuje samego siebie; trudno zatem oczekiwać, że ktokolwiek będzie szanował jego. Agresja mobbera wynika ze strachu, że wyjdzie na jaw jego ignorancja; tymczasem różnica w poziomach intelektualnych między mobberem, a innymi pracownikami, zwłaszcza jego podwładnymi, jest aż nadto widoczna. Dla kogoś takiego, konkurencją jest każdy. Wobec tak rażącego kontrastu mobber zaczyna niszczyć wszystkie osoby, które uważa za konkurencję, a zaczyna od tych, które nie chcą się przed nim osób z ministerstwa zaczęło mieć problemy w momencie, gdy przyznały się do tego, że pracują nad jeszcze lepszym wykształceniem, np. rozpoczęły studia doktoranckie czy zdały egzamin radcowski. W moim przypadku była to aplikacja radcowska, na którą zostałam przyjęta w 2014 r. Większość osób, które do mnie zgłaszają się, to pracownicy świadkowie nadużyć, jakich mobber wraz z grupką pomocników dopuszcza się u danego pracodawcy. Chodzi oczywiście o nadużycia finansowe, czasem na olbrzymią skalę, gdzie trzymająca władze grupka zdeterminowanych na finansowy „sukces” osób, zastrasza i eliminuje ze swojego otoczenia wszystkich, którzy na te nadużycia się nie godzą. Sprawcy działają na zasadzie „kto nie z nami, ten przeciw nam” i każdy, kto nie podporządkuje się wspólnej polityce wyciągania pieniędzy, zawłaszcza publicznych, zaczyna być która odważnie wystąpi przeciwko sprawcom, która nie zgodzi się współpracować przy nadużyciach, staje się wrogiem publicznym numer jeden i współdziałający ze sobą sprawcy zrobią wszystko, aby taką osobę zniszczyć. Dlaczego? Z bardzo prostego względu: taka niepokorna osoba zagraża status quo, dlatego następuje konsolidacja sprawców w jeden obóz, który teraz już ma wspólnego wroga. On może zaszkodzić ich interesom, a także im samym, jeśli sprawę nadużyć zgłosi np. organom ścigania albo np. pójdzie do sprawców odbywają się – jak przystało na ludzi bez żadnych zahamowań – na zasadzie wzajemnego zbierania na siebie haków. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą, więc na wszelki wypadek, każdy ze sprawców zbiera na pozostałych haki, żeby w razie czego mieć czym straszyć. Jeżeli któryś ze sprawców zaczyna się wyłamywać, pozostali straszą go i szantażują tym, co na niego mają; wtedy okaże się, że on również nie jest bez winy, on również jest zły. Wejście w taki układ, to jak wejście w układ mafijny: nie ma wyjścia; jeśli ktoś nie będzie robił tego, co chcą pozostali, oni ujawnią to, co na niego mają. Poza tym, jako układ ludzi złych, szkodliwych dla społeczeństwa, z którymi nikt nie chce z własnej woli się zadawać, są oni jednak na siebie zdani: jest to jakaś wspólnota, co prawda z przymusu, ale jest. Mający poczucie niskiej wartości mobber czuje się ważny, gdy coś od niego zależy, co prawda szantażem i zastraszaniem, w strukturze przestępczej, ale jednak jakoś tam funkcjonuje, gdzieś, w jakiejś patologicznej, ale jednak wspólnocie – podobnej zasadzie odbywa się wnoszenie przez takie osoby aktów oskarżeń albo pozwów do sądu: dla nikogo nieistotny, z którego wszyscy się śmieją, niewiarygodny dla nikogo, nawet dla samego siebie, gdy wniesie pismo do sądu, to jednak zaczyna istnieć. Ktoś to pismo musi przeczytać, ktoś temu pismu musi nadać bieg, ktoś musi przyjść do sądu i brać udział w toczącym się postepowaniu. Nie ważne, że powództwo zostaje oddalone, nieważne, że musi ponieść wszystkie koszty, czasem nawet ich wielokrotność, nieważne, że postępowanie karne zostaje umorzone z powodu braku znamion przestępstwa, nieważne, że po raz kolejny mobber sam musi za to zapłacić, ważne, że on wreszcie zaistniał. Byle jak, ale zaistniał. Ponadto, wchodzący w różne układy mobberzy, chcąc się przysłużyć kolegom na zasadzie „przysługa za przysługę”, mogą nękać pracownika, aby zmusić go do odejścia. Wówczas zwolni się miejsce dla przyjaciółki kolegi i wtedy będzie można ją zatrudnić.– Była Pani ofiarą mobbingu w Ministerstwie Zdrowia. Kto Panią mobbingował?– Tak rzeczywiście jestem ofiarą mobbingu; moja gehenna zaczęła się od 4 lutego 2014 r. tj. od dnia kontroli w dwóch jednostkach na Śląsku; były to kontrole ad hoc. Trzecią taką kontrolą była kontrola kliniki warszawskiej. Sprawy te były szeroko opisywane w mediach. Zresztą dopiero z mediów dowiedziałam się, o co tam chodziło. W Ministerstwie Zdrowia pracuję od sierpnia 2000 r., a w wydziale kontroli od 2006 r.; jednak nigdy nie widziałam takiego chaosu, braku organizacji, pośpiechu i braku sensu w przeprowadzeniu kontroli dotyczących wydarzeń, jakie miały miejsce dwa lata wcześniej. Od początku wiadomo było, że taka kontrola nie ma najmniejszego sensu. Rzeczywiście były nieprawidłowości, osoby, które się ich dopuściły, były zainteresowane w ukryciu ich, a wszystkie polecenia w tym zakresie wydawał radca prawny, ówczesny dyrektor generalny w Ministerstwie Zdrowia. Stąd zaczęła się gehenna moja i innych osób. W moim przypadku granicę nękania mnie i mojej rodziny można dokładnie określić, był to właśnie dzień kontroli na Śląsku, w dniu 4 lutego 2014 r. Tego dnia wróciłam z kontroli o godzinie 2 w nocy, nie miało to dla ówczesnego dyrektora generalnego żadnego znaczenia, następnego dnia ja i moi przełożeni zostaliśmy wezwani o 10 rano do jego gabinetu, gdzie usłyszeliśmy, że nic nie robimy, niczego się nie nauczyliśmy, ale teraz on pokaże nam, jak się pracuje. Zapowiedział nam, że będzie kontrolował nasze skrzynki mailowe służbowe i prywatne, nasz czas pracy. Od samego początku na nas wrzeszczał, tak, że pod koniec tego ryku nie można już było rozróżnić poszczególnych słów. Kiedy zwróciłam mu uwagę, żeby na nas nie krzyczał, usłyszałam: „krzyczeć to ja dopiero mogę zacząć”. Groził nam postępowaniami dyscyplinarnymi, stosował groźby karalne: „ja was dorwę”, kazał nam przychodzić w soboty i niedziele, żeby pisać protokół z kontroli, do której nie było żadnych dokumentów, bo zostały zabezpieczone w toku śledztwa prowadzonego przez CBA w Katowicach. Cała wyprawa do Katowic, zarówno jedna, jak i druga, która miała miejsce dzień później, nie miały sensu, były stratą czasu i pieniędzy dodać, że byłam obrażana nie tylko ja, ale również moi rodzice; kiedy sprawca przemocy zaczął na mnie wrzeszczeć: ”Kto Panią w ogóle wychowywał?” Nasuwa się inne pytanie: kto wychowywał jego, że tak się zachowuje. Zarzucił nam również, że nie znamy się na urządzeniach medycznych, że po 10 latach pracy w kontroli powinniśmy się na tym znać. Znajomość urządzeń medycznych wymaga ukończenia studiów w tym zakresie, np. na Politechnice. Ja takich studiów nie kończyłam i na urządzeniach medycznych się nie znam. Całe to spotkanie było żałosnym pokazem całkowitego braku kultury, ignorancji, braku wyobraźni, braku jakichkolwiek zahamowań i bardzo niskiego poziomu intelektu. Największą grozę budzi fakt, że ktoś taki miał za zadanie kierować całym Ministerstwem Zdrowia, w którym wówczas zatrudnionych było około 650 osób. Nie dziwne, że ochrona zdrowia w Polsce tak wygląda, skoro są w niej powoływane na stanowiska kierownicze osoby na takim poziomie. Niedawno sprawa w sądzie zakończyła się Pani wygraną. Jak się Pani to udało, skoro tak nikły odsetek pracowników wygrywa? Jak brzmiał wyrok i jego uzasadnienie?Dnia 4 kwietnia 2019 r. wyrok stał się prawomocny; Sąd zasądził całość dochodzonego roszczenia od pracodawcy oraz nakazał zamieścić na stronie pozwanego ministerstwa zdrowia przez 1 miesiąc przeprosiny o następującej treści: „Ministerstwo Zdrowia przeprasza Panią Joannę Koczaj-Dyrdę za naganne zachowania, których doznawała w pracy od Dyrektora Generalnego Ministerstwa Zdrowia Pana Marcina Antoniaka w okresie od 4 lutego 2014 r. do 30 lipca 2015 r., w szczególności za naruszenie jej godności, dobrego imienia oraz reputacji zawodowej”. Sprawca przemocy wszczął przeciwko mnie 7 postępowań, w tym 3 karne, dwa dyscyplinarne w Ministerstwie Zdrowia, które toczą się do dnia dzisiejszego i dwa dyscyplinarne w Okręgowej Izbie Radców Prawnych. Obecnie próbuje wszcząć przeciwko mnie – rękami sądu i prokuratury – czwarte postępowanie karne, co ma służyć głównie zastraszeniu ukrycia nadużyć zgłosiłam do prokuratury; w sumie złożyłam 2 zawiadomienia dotyczące zastraszania mnie i szykanowania w celu ukrycia nadużyć, jakie miały miejsce w trakcie trzech kontroli, a trzecie zawiadomienie dotyczyło znęcania się nad pracownikami Ministerstwa Zdrowia. Mimo licznych zeznań pokrzywdzonych i świadków, wielu pism stanowiących niezbite dowody w sprawie, postępowanie zostało umorzone, a pani prokurator, w uzasadnieniu liczącym 109 stron, najpierw wypisała wszystkie znamiona przestępstwa znęcania się, a następnie powołując się na zeznania samych oprawców, stwierdziła, że to, co miało miejsce w MZ to taka kultura pracy. Umarzając postępowanie, prokuratura utwierdziła sprawców przemocy w poczuciu bezkarności, a ofiary w poczuciu bezsilności, ale też dała sygnał wszystkim sprawcom przemocy w całym kraju, że są bezkarni, bo nawet, jeśli ofiara przemocy lub świadek przestępstwa zgłosi je, to i tak to postępowanie nawet, jeśli zostanie wszczęte, będzie umorzone. Dlatego na pytania, czy zgłaszać przemoc w pracy do prokuratury odpowiadam, że nie, ponieważ sama zgłosiłam przestępstwo aż trzykrotnie, postępowanie mimo miażdżących dowodów zostało umorzone, a jedyne, co z tego wynikło, to kolejny argument dla mobberów, że przestępstwa nie było. W naszej sprawie prokuratura po prostu przysłużyła się sprawcom przemocy w MZ, dając im kolejne argumenty do nękania mnie i innych ofiar.– Co by Pani radziła mobbingowanym pracownikom?– W istocie między ofiarą mobbingu, czyli przemocy, bo przecież mobbing to też przemoc, a sądem nie ma żadnej instytucji. Jedyne, co ofiara przemocy w pracy może zrobić, to pójść do sądu, o ile będzie ją na to stać. Roszczenia z zakresu prawa pracy dochodzone są na podstawie procedury cywilnej, co oznacza, że wnosząc pozew, należy wpłacić 5% wartości przedmiotu sporu. Osoba poszkodowana w wyniku przemocy w pracy zazwyczaj jest w bardzo złym stanie psychicznym, a często także fizycznym, zatem nie może sama prowadzić sobie sprawy w sądzie. Jeżeli pracownik został brutalnie wyrzucony z pracy z dnia na dzień i pozbawiony środków do życia – staje wobec konieczności ich zdobycia. Zamiast iść do sądu i walczyć o swoje prawa przeciwko mobberom, musi szukać nowej pracy. Kiedy czytam komentarze pod artykułami na temat mobbingu, gdzie pojawiają się pytania w stylu: „dlaczego po prostu nie zmieni pracy?”, to wiem, że coś takiego może napisać tylko osoba, która nie ma pojęcia czym mobbing w istocie wmawianie pracownikowi, że jest beznadziejny, do niczego się nadaje, niczego nie umie i niczego się nie nauczył, powoduje, że zestresowany pracownik zaczyna popełniać błędy, czasem nawet kardynalne, co tylko utwierdza go w poczuciu, że rzeczywiście do niczego się nie nadaje, skoro nie potrafi zrobić nawet prostej rzeczy. Mobber tymczasem, który sam doprowadził pracownika do takiego stanu, ma pożywkę, żeby dalej się nad nim pastwić. Pracownik, który ma niskie poczucie przydatności do pracy, który przestaje wierzyć we własny potencjał i we własne siły, który jest zestresowany i roztrzęsiony, nie jest najlepszym kandydatem do pracy. Na rozmowie kwalifikacyjnej do nowej pracy może sprawiać wrażenie osoby, która nie przyniesie wielkich korzyści potencjalnemu pracodawcy, bo sama potrzebuje pomocy i to pilnie. Potencjalny pracodawca, widząc niepewną siebie osobę, może obawiać się, że nie przysporzy ona żadnej wartości pracodawcy, a poza tym, będąc w takim stanie, może zacząć chorować i często przebywać na sprawcy przemocy z MZ dalej nękali osoby, które usiłowały zmienić pracę; poszukiwania ofiar, miejsca ich zatrudnienia służyły temu, aby zdyskredytować taką osobę w oczach nowego pracodawcy. Z MZ odbywały się telefony do nowych pracodawców, co oczywiście jest bezprawne i stanowi rażące naruszenie dóbr osobistych. Każda osoba, która odbiera taki telefon, powinna to po prostu nagrywać i przekazać dowody jeszcze jeden aspekt: wściekły mobber, który wcale nie chce, żeby ofiara odeszła z pracy, bo potrzebuje ofiary, żeby nadal się nad nią znęcać, niszczy jej życie przez wszczynanie procesów karnych opartych na fałszywych oskarżeniach. Jeżeli ofiara chce zmienić pracę, wówczas ciążą na niej toczące się procesy karne, a przekazanie takiej informacji nowemu pracodawcy powoduje, że żaden potencjalny pracodawca, nawet przy najlepszej woli nie zatrudni osoby, przeciwko której toczy się postępowanie karne np. o prymitywne oskarżenia wobec ofiar mobbingu, jakie są mi znane to: sprawstwo kierownicze, podżeganie, posługiwanie się fałszywą kartą kredytową, ujawnianie dziennikarzom protokołów z niejawnego postępowania o pomówienie czy normalnie funkcjonującej w społeczeństwie osoby na ławie oskarżonych jest niewyobrażalnym stresem, taka osoba czuje się stygmatyzowana, a w moim przypadku był to dodatkowy stres, bo moje nazwisko widniało na wokandzie jako oskarżonej, co widzieli moi koledzy z aplikacji, którzy przecież często bywali w sądach z uwagi na charakter wykonywanej pracy czy praktyki. Każdy przechodzący mógł zobaczyć moje nazwisko w charakterze oskarżonej i to w trzech różnych postępowaniach karnych. Nikt nie myśli też o dalekosiężnych skutkach takiego postępowania mobbera: w formularzach wizowych wielu krajów trzeba zamieścić informacje o toczących się obecnie lub w przeszłości procesach karnych; wpisanie takiej informacji niweczy szanse i to na zawsze wjazdu do takiego kraju. Na pytanie: „czy toczyło się przeciwko Pani postępowanie karne?” już zawsze będę musiała odpowiedzieć, że tak. Dlatego też pytanie: „dlaczego po prostu nie zmieniła Pani pracy” wynika z błędnych przesłanek. W moim przypadku było jeszcze inaczej; powiedziałam sobie, że nie odejdę z pracy i nie dam się wyrzucić, bo to nie ja znęcam się nad pracownikami, tylko oprawca, więc dlaczego to ja mam odchodzić, a nie on? Robię w życiu wystarczająco dużo pożytecznych rzeczy, pomagam ludziom, wspieram ich, stanęłam w obronie swojej i pracowników MZ, więc to nie ja jestem sprawcą, przez którego ludzie płaczą, tylko on i to on ma odejść. Agresor został przeniesiony do innego urzędu dopiero z dniem 31 lipca 2015 r., po trzech latach nękania pracowników MZ, a ministrem, który wreszcie to zrobił, był prof. Marian wniosłam powództwo przeciwko pracodawcy we wrześniu 2016 r. i od tego momentu nękanie mnie przez oprawcę, przy ścisłej współpracy z MZ, przybrało na sile. Niepohamowana agresja zawsze eskaluje i tak też było tym razem: to właśnie po wniesieniu przeze mnie pozwu posypały się akty oskarżenia. W tym samym czasie zostały wniesione: prywatny akt oskarżenia o fałszywe oskarżenie, gdzie zostałam określona jako osoba „w wysokim stopniu zdemoralizowana” i jednocześnie subsydiarny akt oskarżenia w sprawie o oszustwo. Jest to typowy przykład działania sprawców przemocy wobec pracowników: zasypać pracownika procesami, najlepiej fałszywymi oskarżeniami wniesionymi w postępowaniach karnych. Celem było nie tylko zniszczenie mnie psychicznie, a w konsekwencji także i fizycznie, ale także zdyskredytowanie mnie w oczach sądu i przedstawienie jako oszustki, która wystąpiła przeciwko przemocy w MZ w celu odwrócenia uwagi od tego, że sama jest oszustką. Zostałam przedstawiona jako osoba, która broni się przez atak, czyli po raz kolejny agresor przypisał mi to, co sam robił. Warto dodać, że mobber nie spodziewa się, że w końcu ofiara zacznie się naprawdę bronić. Wszelkie próby postawienia granic są dla niego pożywką, żeby jeszcze bardziej się znęcać nad ofiarą, a celem jest nie tylko to, aby samemu sobie wydać się „większym”, ale także to, żeby zastraszyć otoczenie. Wniosek o wydalenie mnie ze służby cywilnej krążył po całym MZ otwartym tekstem, a wezwanie z Komendy Policji na przesłuchanie w sprawie mojego „oszustwa” zalegało na parapetach i na kserokopiarkach, niby przypadkiem zostawione tak, aby każdy pracownik na pewno mógł się z tym zapoznać. Wśród pracowników zostały rozpuszczone plotki, że „to ja sama nawywijałam”, i że „sama sobie narobiłam kłopotów”. Oczywiście natychmiast rozeszły się po MZ informacje na temat mojej choroby psychicznej, co tylko pokazuje, że żeby kogoś zdyskredytować, to też trzeba wykazać się choćby minimalnym poziomem się łatwym celem: kobieta, urzędniczka, w średnim wieku, zatrudniona w Ministerstwie Zdrowia, z jednym z najniższych uposażeń. Tymczasem nie dałam się zniszczyć, natomiast zmarnowałam mnóstwo cennego czasu na szarpanie się z ludźmi, którzy nie mają żadnej wartości, którzy nie wytwarzają żadnej wartości, dla których nie poświęciłabym ani jednej minuty, gdyby nie to, że zostałam do tego zmuszona. Tego czasu już nikt mi nie zwróci, tych cennych chwil, które mogłam spędzić z moją najbliższą rodziną, a także z moją mamą, która w tym czasie umierała na nowotwór. Ofiarom mobbingu mówię, że trzeba zacząć bronić się i to jak najszybciej, mając świadomość konsekwencji, jakie obrona swoich praw za sobą niesie. Jednocześnie z uwagi na to, że wiele ze zgłaszających się do mnie osób straciło w wyniku mobbingu rodziny, podkreślam, żeby pilnować rodziny, skupić się na najbliższych, poświęcać czas ludziom wartościowym, bo tylko oni są warci naszej uwagi, a nie Joanną Koczaj-Dyrdą rozmawiał Piotr Szumlewicz Źródło: EFGT0. 51 158 482 360 244 391 163 213 15