Księża nie powinni dostawać pieniędzy, nie powinni być bogaci i nie płacić podatków. Są zakony jeżeli ktoś chciałby żyć w celibacie powinien zgłosić się tam , żyć w ubóstwie. Ja księzy traktuję jak zwykłych pracujących mężczyzn( chyba ze tych 2), ide się spowiadać do zakonnika, oni są niesamowici.
Czy chciałabym mieć swoją własną prywatną rodzinę? Hmm, no nie powiem, że nie chciałabym mieć swojej kopii zapasowej w postaci dzieciaka, ale wiem doskonale, że prawdopodobnie popełniłabym wiele błędów podobnych do tych, jakie popełniła na mnie moja matka, co skończyłoby się dla tego biednego dziecka tym samym co dla mnie. Poza tym nie wiadomo czy moje zaburzenia to tylko wina środowiska w jakim dorastałam czy jednak jest coś uwarunkowane biologicznie. Sprzedać tyle cierpienia w imię egoistycznej chęci posiadania potomstwa? Stanowczo nie. Nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze i nie mogłabym patrzeć na to dziecko, wiedząc że nie mogę mu pomóc, że jest zdane na łaskę prochów, terapii itp. Wiem, ze wcale nie musi tak być, wiem, ze mogłoby się okazać, że byłabym dobrą matką i wiedząc co matka zrobiła mnie i jak, dziecko dostałoby ode mnie to, czego nie dostałam ja. To jest jednak tylko gdybanie, spekulacje, a ryzyko jest jednak za duże. Poza tym jest jeszcze inna kwestia. Całe życie byłam do wszystkiego zmuszana, musiałam zrobić to, tamto, musiałam zachowywać się tak, a nie inaczej, po prostu wszystko musiałam. Dziecko i rodzina to jednak olbrzymi obowiązek, a ja żyjąc całe swoje życie w samotności bez uczuć i bliskości, których nie dostawałam, a okazywać MUSIAŁAM, przywykłam do tego. Nie chcę już nic musieć. Musieć wstać, nakarmić, przewinąć, ubrać, kupić, zawieźć, to sa jednak rzeczy, które się musi, chocby nie wiem jak było kolorowo. Samotność i przymus samowystarczalności chyba za bardzo uderzyły mi do głowy, nie wyobrażam sobie znów mieć obowiązków z etykietką "muszę". Za dużo złych przyzwyczajeń, które obróciłam na swoją korzyść i które polubiłam. Podoba mi się życie w pojedynkę i nic nie musieć. Podoba mi się, że wiele rzeczy teraz po prostu mi się chce, bo wiem, że ich nie muszę.
Takie informacje przekazała wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha na Kongresie 590. Wiceminister rodziny zaznaczyła, że zjawiskiem mającym ogromny wpływ na demografię w Polsce są migracje pomaturalne Polaków. Stwierdziła, że - podobnie jak w innych krajach - młodzi Polacy wyjeżdżają na studia do dużych miast. W wieku lat siedmiu zdiagnozowano mi krĂłtkowzrocznosć i caĹ‚e ĹĽycie noszÄ™ soczewki. StÄ…d wypowiadam siÄ™ jako "autorytet" . MogÄ… być dwie przyczyny: Po pierwsze wada wzroku jest niewielka i dyskomfort wynikajacy z braku okularĂłw jest mniejszy niĹĽ z ich noszenia, mimo , ĹĽe okulary sÄ… dobrze dobrane. W takiej sytuacji zostawiĹ‚abym sprawÄ™ sobie- jak mu bÄ™dzie niewygodnie bez soczewek to je sobie zaĹ‚ drugie: okulary sÄ… nieodpowiednio dobrane , i tu mogÄ… być dwie przyczyny: - za mocne: bardzo czÄ™sto w przypadku dzieci skok z niczego do soczewek dobranych przez okulistÄ™ do widzenia "doskonaĹ‚ego" jest za duĹĽy i powoduje dyskomfort. - niewĹ‚aĹ›ciwie dopasowane oprawki: zĹ‚y rozstaw ( ten faktyczny), czÄ™sto wynikajÄ…cy z banalnych przyczyn np. z przekrzywienia zausznikĂłw, skrzywienia oprawki lub zwÄ™zenia/rozszerzenia "noska", co siÄ™ zdarza zwĹ‚aszcza przy cienkich oprawkach zawsze trzeba upewnić siÄ™ , ĹĽe oprawki sÄ… tak dopasowane ,ze Ĺ›rodek soczewki wypada tam gdzie ĹĽrenica. Sama jako dziecko niejednokrotnie doĹ›wiadczyĹ‚am tego drugiego, wtedy wszystko faluje, pojawiajasiÄ™ zawroty gĹ‚owy, jest wraĹĽenie , ĹĽe podĹ‚oĹĽa siÄ™ bybrzusza itp i na pewno nie chce siÄ™ takich okularĂłw nosić. Ten post edytowaĹ‚ wiesia pon, 18 lut 2008 - 13:02 Co ważne, policja nie ma prawa odmówić wszczęcia procedury założenia Niebieskiej Karty. Choć procedura uruchamiana jest automatycznie, składa się z kilku etapów. W pierwszym następuje obserwacja rodziny przez powołaną do tego osobę (funkcjonariusza policji, pracownika socjalnego). Odbywają się także wizyty domowe, które mają Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 18 lat. I wiecie co, fakt, że nasza rodzina się rozpadła, nie boli mnie tak bardzo, jak słowa mojej matki. Później powiedziała mi, że przez te wszystkie lata wytrzymywała z moim ojcem tylko ze względu na mnie. Te słowa naprawdę mnie zabolały. Nie powiem, że mój ojciec jest dobrym i przyzwoitym człowiekiem, bo nim nie jest. Często przez te wszystkie lata pił, podnosił rękę na mamę i od zawsze ją zdradzał. A kiedy wypił, zaczynał wyrzucać matce, że nie urodziła mu syna, o którym marzył przez całe życie. Miałam więc wrażenie, że mój ojciec w ogóle mnie nie kocha. Może i był zły, ale wiedział, jak zarabiać pieniądze. Mieszkaliśmy w dużym mieszkaniu, mieliśmy samochód, domek nad jeziorem, a pieniędzy zawsze na wszystko wystarczało. Moja mama nigdy nie pracowała, bo ojciec był bardzo zazdrosny i chciał, żeby siedziała w domu. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego mama zawsze wybaczała ojcu. I tak się do niego uśmiechała, całowała, kiedy wychodził do pracy, bo on tak chciał. I nie obchodziło go to, że ​jego żona robi to wbrew sobie. Wiedział o tym i sprawiało mu to przyjemność. Mama nie potrafiła zostawić ojca, czekała na coś. Na jakiś cud. I doczekała się – sam ją zostawił. Odszedł do innej kobiety, młodszej od niej. A my nareszcie odetchnęłyśmy i zaczęłyśmy żyć normalnie, bez tych wszystkich stresów i kłótni. Ale życie w takiej rodzinie pozostawiło we mnie ślad – zaczęłam nienawidzić mężczyzn. Nie chcę zakładać rodziny. Nie znajdę tam szczęścia, wiem to na pewno, widziałam po swojej mamie. A kiedy powiedziała mi, że nie zostawiła ojca, żebym mogła mieć pełną rodzinę, bo ona jej nie miała, to bardzo mnie to zabolało… Czy ktoś ją prosił, żeby to wszystko znosiła? Nie wiem, czy ona myśli, że będę żyła długo i szczęśliwie wiedząc, że było jej tak źle przeze mnie? Nie musiała tego wszystkiego znosić, zwłaszcza, że ja przez to dorastałam w bardzo niezdrowej atmosferze.
Robię to, bo nie chcę wyjść na wyrodną matkę, która wyrzuca własnego syna z domu, za „Syn ma 30 lat i wciąż łożymy na jego utrzymanie. Nie chce się wyprowadzić, mieć rodziny ani pracy” | „Zaciskam zęby i dalej sponsoruję wikt i opierunek swojego jedynaka.
- We mnie się gotuję, gdy słyszę, że nie jestem człowiekiem, tylko jakąś ideologią. Mam ochotę krzyczeć, protestować i wychodzić na ulicę - mówi Anna Adamowicz z poznańskiej grupy Stonewall Badania pokazują, że w Polsce tęczowych rodzin jest od 50 do 100 tysięcy. Najczęściej to są związki dwóch kobiet, w których matka ma dziecko z poprzedniego związku i wychowuje je ze swoją partnerką. Ale są też rodziny z dziećmi wspólnymi - Dzieciaki na początku pytały, kim jestem. Odpowiedz „Mutter Nummer zwei” była i jest totalnie wystarczająca. Lecą dalej do zabaw. W Polsce też do tego dojdziemy, ale za 15-20 lat. Na razie geje, lesbijki, osoby transpłciowe tłumaczą współobywatelom, że są ludźmi… To jest absurdalne - opowiada mama Igora, która mieszka w Niemczech i wychowuje go wspólnie z partnerką Wstęp. Pedał z podstawówki W podstawówce to była standardowa obelga. Pamiętam taką rymowankę - pedał, pedał, w burdelu dupę sprzedał. Mówiło się też, że ktoś daje d*** za łyżkę zupy - ale to o każdym. Jak o dziewczynie to wiadomo, szmata. No a jak o chłopaku - pedał. Ewentualnie ciota. Pedałem był ktoś, kogo się nie lubiło, ktoś kto nam zalazł za skórę i ktoś kto wyglądał inaczej, ale czasem rzucało się tym pedałem ot tak. Kiedyś koleżanka, jak stałem pod tablicą na matmie powiedziała do mnie: no nie tak ten wzór leciał, pedałku. Pedałem byłem, gdy nosiłem długie włosy, koraliki, pacyfki i dzwony. Jak zacząłem nosić agrafki i naszywki z punkowymi zespołami to już byłem lewakiem. Szukałem nawet w słowniku, kim jest lewak, bo nie byłem pewien, co odpowiadać, gdy skini pytali mnie na ulicy - jesteś lewakiem? O tym, że pedałem jest kolega z klasy rozpowiedziałem po tym, jak on rozpowiedział, że moja mama pozuje do zdjęć pornograficznych. Przeglądał z chłopakami świerszczyka i rzucił - o, ta laska wygląda jak matka Bartka. Wkurzyłem się i zacząłem gadać, że on jest pedałem, bo słucha Queen i chce być jak Freddie Mercury. Nie wiedzieliśmy, kim jest pedał. To znaczy wiedzieliśmy, ale nie znaliśmy żadnego pedała. Gadało się tak po prostu, ale nikt nam też nie tłumaczył, że wśród nas może być jakiś pedał i że możemy mu robić krzywdę takim gadaniem. Zresztą, jak inny kolega zadarł do góry spódniczkę koleżance na środku klasy tak, że było widać jej majtki - to też nikt nam nie tłumaczył, że zadzieranie spódniczek, żeby zobaczyć majtki, albo bluzek żeby zobaczyć piersi, to molestowanie. Do dziś pamiętam i tę spódniczkę, i to jak bardzo czerwona na twarzy zrobiła się ta koleżanka. Polska bez LGBT jest najpiękniejsza Ideologia LGBT składa się z kilku rzeczy. Nauki masturbacji w przedszkolu, pod przykrywką wychowywania seksualnego i adopcji dzieci przez pedałów, którzy będą je molestować i wychowywać na kolejnych pedałów. Lesbijki z kolei wychowają zniewieściałe cioty. Wypada czasem też pokazać się z odsłoniętymi genitaliami na ulicy, jak to się robi w Nowym Jorku. Jeden poseł był, widział i wie. A przecież może być piękniej, bez tej zarazy. Tak jak uczy natura. Joachim Brudziński, szef sztabu wyborczego Andrzeja Dudy pewnego dnia podzielił się na Twitterze spostreżeniem, że "Polska bez LGBT jest najpiękniejsza". By zilustrować to piękno, wrzucił zdjęcie kapliczki, w której gniazdo uwiły sobie ptaki. W domyśle mąż i żona. - Skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości - to już poseł PiS Przemysław Czarnek, który najpierw wygłosił tyradę na antenie TVP, a potem tłumaczył, że jego słowa wyrwano z kontekstu. No ale najwięcej szumu narobił poseł Jacek Żalek, gdy rzucił w programie Katarzyny Kolendy-Zaleskiej myśl o ludziach i ideologii i z programu wyleciał. Tę myśl podchwycił Duda, który Żalka bronił. - Próbuje się nam, proszę państwa, wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia - powiedział w Brzegu na spotkaniu z potencjalnymi wyborcami. A skoro to nie ludzie, a ideologia, to można, w wręcz trzeba z nią walczyć. A ludzi nikt nie atakuje i nikt nie obraża. Co kandydaci na prezydenta oferują osobom LGBT [INFOGRAFIKA] Czyżby? Umawiam się na telefon z Anną Adamowicz z poznańskiej Grupy Stonewall. Anna jest jedyną osobą w gronie moich rozmówców, która decyduje się wystąpić pod pełnym imieniem i nazwiskiem. Jest aktywistką i nie zamierza ukrywać tego, kim jest. - We mnie się gotuję, gdy słyszę, że nie jestem człowiekiem, tylko jakąś ideologią. Mam ochotę krzyczeć, protestować i wychodzić na ulicę. Zresztą wczoraj w Poznaniu organizowaliśmy protest przeciw homofobii - mówi. Rozmawialiśmy w zeszłą środę, nastroje po ostatnich wystąpieniach polityków jeszcze gorące. W tym tygodniu PiS stonował wypowiedzi. Nie sprawdziły się plotki o zgłoszeniu poprawki do konstytucji, która zakazałaby małżeństw jednopłciowych, a podczas niedzielnej konwencji wyborczej na krakowskim Rynku Duda o LGBT nie mówił nic, mimo że połowa ludzi, która przyszła na spotkanie, zabrała ze sobą tęczowe flagi. - Cyniczna polityczna gra - tak Anna ocenia ogrywanie tematu LGBT i zgadza się ze mną, że po wyborach temat przycichnie. - Znów trzeba będzie lat edukacji, żeby ludzie przestali chcieć nas pozamykać w domach i udawać, że nas nie ma, bo do tego sprowadza się hasło - żeby się z "tym" nie obnosić. Jesteś przeciwko adopcji przez pary homoseksualne? Tak, jesteś homofobem - Ja sobie z tym wszystkim radzę, ale gorzej jest z dziećmi, którym musimy wszystko tłumaczyć i przygotowywać je na przejawy homofobii, oraz zetknięcie z nietolerancją. A przecież dzieci słyszą, co mówi jeden poseł, czy drugi - a teraz i prezydent mówi, że nie jesteśmy ludzi - opowiada i wyjaśnia. - Nasze dzieci czują się częścią społeczności LGBT+ i pytają nas - mamo, to ja nie jestem człowiekiem? Nasze dzieci Bo Anna ma córkę, którą wychowuje ze swoją żoną. Mimo, że politycy drżą na samą myśl o podjęciu tematu legalizacji małżeństw jednopłciowych oraz adopcji dzieci przez takie rodziny - to takie rodziny w Polsce istnieją. - Badania pokazują, że w Polsce tęczowych rodzin jest od 50 do 100 tysięcy. Najczęściej to są związki dwóch kobiet, w których matka ma dziecko z poprzedniego związku i wychowuje je ze swoją partnerką. Ale są też rodziny z dziećmi wspólnymi - gdy kobiety w związku decydują się na zapłodnienie od dawcy i wtedy jedna z nich nosi ciążę, lub rzadziej obie jednocześnie - tłumaczy mi psycholog, seksuolog i członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego oraz rady naukowej Ośrodka Badań Społecznych nad Seksualnością przy Uniwersytecie Warszawskim Dominik Haak. - Szacuje się, że w Polsce około 9 proc. par jednopłciowych wychowuje dzieci: tak zadeklarowało 12 proc. kobiet i 5 proc. mężczyzn - Haak doprecyzowuje. Czyli prawo po prostu nie nadąża za rzeczywistością. A może adopcja nie jest nikomu wcale potrzebna? - Nam zależy na adopcji, wiesz dlaczego? - pyta mnie Anna i za chwilę sama odpowiada: - Między innymi żeby uporządkować sytuację prawną dzieci, które już wychowujemy. - Moja żona nie może iść z córką na szczepienie, nie może iść do lekarza, nie ma żadnego prawa, by decydować o sposobie jej życia. Jeśli - odpukać coś by nam się stało, np. w wypadku samochodowym mi i córce, to moja żona nie ma praw do czegokolwiek, ani do decydowania o mnie, ani o dziecku. Kampania przeciwko LGBT może skończyć się tragediami Anna poślubiła swoją żonę w Kopenhadze. W wielu krajach Europy są rodziną - w Polsce nie. Po przekroczeniu granicy z Niemcami stajemy się małżeństwem - wracając jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi - mówi. - Ja nie wiem, co mam wpisywać w dokumentach - mężatka, samotnie wychowująca dziecko? Takich problemów nie ma już Anna, która mieszka ze swoją partnerką, Olgą, od 2015 roku w Niemczech. Ślubu nie brały. Olga kiedyś miała męża, od 20 lat wolna, od 15 lat w związku z Anną; twierdzi, że związek to miłość, nie papiery. W życiu kieruje się intuicją. - Działa jak membrana, jeszcze przed wyborami w 2015 r., kiedy Duda został prezydentem, oświadczyła: Chcę wyjechać z Polski, robi się duszno i wygrała konkurs na stanowisko profesorskie na politechnice w Niemczech. Spakowały się i wyjechały zabierając ze sobą Igora, biologicznego syna Olgi. Anna jest matką społeczną. - Nie wyobrażam sobie, by moglibyśmy wrócić teraz do Polski - mówi i opowiada, ile ją kosztowało, by uchronić Igora przed przemocą. Dosłownie. - Zrezygnowałam z pracy w sektorze publicznym, założyłam firmę, by mieć wolne, kiedy jest potrzebne - L4 na dzieci nie obowiązuje matek społecznych- i zarabiać dobre pieniądze, które pozwoliłyby wysłać syna do prywatnego przedszkola. Celowo przyprowadziłam do tego przedszkola pięciu innych młodych klientów, co dawało placówce przychód ok zł rocznie. Wiem, brzmi to słabo, ale kupiłam to bezpieczeństwo. Igor żył więc w bańce: elitarne świeckie przedszkole, krąg postępowych ludzi. Niestety spotkanie właścicielki przedszkola z mężem w koszulce z hasłem „Red is Bed” zmusiło do gorzkich refleksji. - W tej samej placówce jedną z dziewczynek o ciemniejszej karnacji dzieci przezywały, że jest kupą. Nie było ostrej reakcji ze strony instytucji klarującej wprost: nie ma zgody na rasizm. Działo się to już po naszej decyzji o wyjeździe. Tylko utwierdziło mnie, że Polska ma dużo do odrobienia w kwestii mniejszości. Może i Igor w końcu, by usłyszał, że jego matki są dewiantkami? Pytam, czy Igor przeżył szok kulturowy w związku z wyjazdem. - Po 2 latach w Niemczech Igor przyszedł do mnie i spytał, czym ja różniłam się od innych dzieci, kiedy sama byłam dzieckiem. Odpowiedziałam mu i zapytałam o to samo. I usłyszałam: słucham innej muzyki niż inni (Jack White, Inxs, Prince, Sepultura) i jeżdżę na desce i chyba tyle. Cisza. Więc pytam dalej, bo moje polskie paranoje biorą górę: - Synu, jest jeszcze coś? – Wiem, jest! Mówimy w domu po polsku. - Nie powiedział, że ma dwie mamy? - No właśnie nie. Też mnie to zaskoczyło. Dla niego to jest normą, dzięki otoczeniu, nauczycielkom, edukacji, rodzicom, którzy wychowują swoje dzieci również w domach. Dzieciaki na początku pytały, kim jestem. Odpowiedz „Muther Nummer zwei” była i jest totalnie wystarczająca. Lecą dalej do zabaw. - Myślisz, że do tego kiedyś dojdziemy w Polsce? - Tak, za 15-20 lat. Na razie geje, lesbijki, osoby transpłciowe tłumaczą współobywatelom, że są ludźmi… To jest absurdalne. Wchodzą w w przemocowy dyskurs narzucony przez faszystów – udowadniania, że koło jest okrągłe. Ten czas i energię w normalnym kraju mogliby inwestować w tworzenie ważnych rzeczy, czy po prostu w siebie i swój rozwój - puentuje. Ona woli być skryta Córka Anny do szkoły chodzi w Polsce i choć wychowawczyni jest otwarta - ona woli być skryta. - Wychowawczyni wie o nas, bo sama córka mnie o to prosiła, by czuć się komfortowo, np. gdy dzieci są proszone o opowiadanie o swoich rodzinach. - I jak zareagowała? - Fantastycznie. Pierwsze co, to zapytała z uśmiechem na twarzy, gdzie brałyśmy ślub. Szłam przygotowana na ostrą dyskusję o równości małżeńskiej, a spotkałam się z pełną akceptacją. Mimo to wśród równieśników córka nie czuje się pewnie. O tym, że jest wychowywana przez dwie kobiety mówi tylko bliskim znajomym, do których ma zaufanie. - Zjedliby ją. Słyszy przecież, jak chłopaki się wyzywają od pedałów. Ona akurat reaguje, ale to nie jest to popularne zachowanie - mówi Anna i dodaje to, czego mi w podstawówce nie tłumaczono. - Są przecież też dzieci, które są innej orientacji i właśnie dziś dorastają w takiej atmosferze. Mamy coś takiego, jak syndrom stresu mniejszościowego. - Na czym to polega? - My jesteśmy zawsze czujni, czy wokół nas jest bezpieczna przestrzeń, by zachowywać się swobodnie, iśc ze sobą za rękę, czy dac sobie buziaka. Nigdzie i nigdy nie czujemy się w pełni bezpieczni. Oni mają jeden temat Anna jest aktywistką i nie ukrywa tego, kim jest. Jest wyoutowana. Małgorzata z kolei - twarda babka i w dodatku prawniczka - tę część swojego życia zachowuje dla siebie. - To heteroseksualiści uwielbiają o tym gadać. Mają jeden temat, kto z kim i jak. Byle jak najwięcej o drugim człowieku wiedzieć. Czasem słyszę takie rozmowy przy grillu, no trochę to niesmaczne, ale wiesz, jak jestem w gościach to nie będę pyskować. - A my się nie wyłaniamy, bo to nam nie jest potrzebne. - Nigdy nie chodziłaś np. na parady? - Jak byłam aplikantem adwokackim, to nie chodziłam. - No tak. Musiałaś mieć nieposzlakowaną opinię. - Tylko dlaczego ja się mam ograniczać? A taka parada to przede wszystkim fajna zabawa. Koncerty, świetni ludzie. Raz byłam - w Pradze. Super było. - Paradowali nago? - No coś ty! - śmieje się. - Na paradzie nikt kryje swojej seksualności, ale seksualność po prostu jest różnorodna. U każdego, u heteroseksualistów też. Są tacy, co robią to po misjonarsku, są tacy, którzy swingują, są też tacy, którzy okładają się pejczem. To jak mi się nie podoba okładanie pejczem, to mam tego innym zabraniać? Wiem, że Małgorzata wychowywała dziecko ze swoją partnerką. Chłopak nawet dostał po niej imię - Michał, bo ona jest Michałowska. Dziś nie są razem, życie ułożyło im się inaczej. Dla Michała Małgorzata jest chrzestną. Chłopak nie wie, że kiedyś miał dwie mamy. - Rodzina mojej byłej jest bardzo wierząca, więc sam rozumiesz - tłumaczy. Dla Małgorzaty ukrywanie się to nic nowego. - Jak wracam do rodzinnego miasta to wiesz, udaję paniusię. W mieście nikt nie wie, ojciec jest wysoko postawiony, nie chcę by gadali. W Warszawie mieszkam w dobrej okolicy, więc mogę chodzić z dziewczyną za rękę, no ale jak pojadę na taki Targówek, to mogę mieć kłopoty. Małgorzata ukrywa się nie tylko z powodów bezpieczeństwa. - Ja o tym nie opowiadam, bo nie chcę, żeby ktoś interesował się tym, co robię w łóżku. A wiadomo, że dwóch facetów to nie, ale jak dziewczyna jest z dziewczyną, no to już fajnie, nie? - A ty chciałabyś mieć dziecko? - pytam. - Ja nie chcę rodzić dziecka, mi to do szczęścia nie jest potrzebne i w moim towarzystwie nikt nie chce mieć dzieci. Owszem, mam jednego znajomego, który ma dziecko - ale on ma już około 50 lat, a kiedyś to nie było rozmowy o gejach, czy lesbijkach. Jak ktoś już tak czuł, to się najczęściej wypierał. Znajomy rozwiódł się z żoną jakieś 10 lat temu, są przyjaciółmi, mają dziecko. Zresztą jego córka jest już pełnoletnia i dla niej to nie jest nic dziwnego. - Więc wiesz, jak my słyszymy w mediach, że o niczym innym nie marzymy - tylko o adopcji dzieci, to się śmiejemy, tylko że to jest śmiech przez łzy - dodaje. - Czemu przez łzy? - Przecież bycia gejem, czy lesbijką się nie nabywa, ani nie wybiera. Z tym się człowiek rodzi. Ja od zawsze czułam, że jestem lesbijką. A ci co tyle mówią o gejach i lesbijkach, to nie mają o niczym pojęcia. Homoseksualiści są źli i koniec. - No i nie podoba mi się, że ktoś mówi, o mnie że nie jestem człowiekiem, a przecież wcale mnie nie zna. Mnie, jakby nie było, ludzie lubią. Mam dużo znajomych i oni mi nie mówią, że nie jestem człowiekiem - dodaje i wyjaśnia jaki jest jej stosunek do równości małżeńskiej oraz adopcji. - Chcemy mieć prawo do związku i chcemy mieć prawo do dzieci - ale to nie znaczy, że jak tylko je dostaniemy, to ruszymy do domów dziecka i zabierzemy wszystkie dzieci. Ja chcę mieć prawo do posiadania dziecka, mimo że go nie chcę mieć, chcę móc wziąć ślub, mimo że nie chcę się żenić. Ja sobie poradzę, chcę żyć z dziewczyną, to żyję, będę chciała jej dać spadek, to dam, a jak będziemy chciały mieć dziecko, to pójdziemy do kliniki in-vitro. Ale to nie powinno tak wyglądać, to po prostu powinno być zagwarantowane dla każdego. Czy ja jestem gorsza od innych ludzi? Dwóch tatusiów Mój znajomy, który jest gejem, nie chce mieć dziecka, bo się boi, że jako ojciec się nie sprawdzi. To normalna obawa wielu facetów, również moja, ale to nie dlatego mniej gejów decyduje się na dziecko. Gejom jest po prostu znacznie trudniej, jeśli nie mają dziecka ze związku heteroseksualnego. Rozmawiam o tym z Anną z Grupy Stonewall. - Adopcji nie ma, surogacja nie wchodzi w grę, więc mężczyźni muszą znaleźć parę, która chciałaby tworzyć z nimi współrodzicielstwo. I takie modele też istnieją, są pary lesbijek, które wychowują naprzemiennie dzieci z parą gejów. Ale prawo tu nie sprzyja. - A jest taka potrzeba? - Znam co najmniej cztery pary męsko-męskie, które mówią jasno - jeśli byłaby taka możliwość, to chcielibyśmy móc wychowywać dziecko. O tym, czy wychowają dziecko na homoseksualistę i czy będą je molestować - bo tak mówią ci, którzy nie zgadzają się na związki jednopłciowe i adopcję - pytam psychologa Dominika Haaka. - Wychowanie nie ma żadnego wpływu na orientację - podkreśla specjalista. - A czy wychowanie przez rodzinę jednopłciową ma jakikolwiek negatywny wpływ na dziecko? - dopytuję. - Nie ma żadnych badań naukowych, które by wskazywały, że dzieci w rodzinach tęczowych rozwijają się gorzej niż w rodzinach heteroseksualnych. A rodziny tęczowe są badane w sposób podłużny już od wielu lat. Dzieci wychowujące się z rodzicami tej samej płci rozwijają się prawidłowo, nie mają żadnych deficytów, czy trudności innych od dzieci z rodzin, gdzie wychowaniem zajmuje się para różnej płci. - Jedynym warunkiem dla prawidłowego rozwoju dziecka jest to - aby było kochane i akceptowane - kontynuuje specjalista. - Płeć ani orientacja rodziców nie mają znaczenia. Dla dziecka lepiej jest nawet, jak rodzice się rozwiodą, niż mieliby się bezustannie kłócić - co pokazuje, że homofobiczne stwierdzenie ,,chłopak i dziewczyna normalna rodzina'', nie ma nic wspólnego z prawdą. - Idźmy dalej. Dziecko nie potrzebuje figury ojca i figury matki? - drążę. - To tylko stereotypy - że tata nauczy majsterkowania, a mama prasowania. Ale te stereotypy się zmieniają, żyjemy w czasach, w których role płciowe są bardzo płynne to po pierwsze, a po drugie: przecież zawsze jest jakaś dalsza rodzina, jest dziadek, jest babcia, są wujkowie. Także jeżeli dwie mamy z jakiegoś powodu nie nauczą jeździć rowerem, to zawsze może zrobić to dziadek - stwierdza, a jeśli chodzi o molestowanie, Haak nie ma wątpliwości: - To bzdura. - Po ulicach polskich miast jeżdżą samochody nadające pseudonaukowe komunikaty mówiące o tym, że większość gejów i lesbijek molestuje swoje dzieci. Oczywiście nie jest to prawda. Pedofilia nie ma płci, a jeśli już mielibyśmy być precyzyjni, to ofiarami pedofilii w większości padają dziewczynki, a molestującym jest ktoś z rodziny - zaznacza. Tęczowe rodziny to nie tylko tęczowi rodzice Rozmawiam z Marcinem, który został adoptowany kilka lat temu przez rodziców swojej przyjaciółki. Ma teraz ojca i matkę, a wcześniej był wychowywany przez swoją babcię. Ze swoją biologiczną matką są dla siebie jak obcy ludzie. Poza tym ona nie akceptuje tego, że Marcin jest chłopakiem. - Jestem na początku tranzycji, rozpocząłem terapię hormonalną - wyjaśnia mi Marcin i dodaje, że szlag go trafia, że taka terapia w Polsce kosztuje kilka tysięcy złotych, gdy na Zachodzie jest refundowana. A przecież to nie jest jego wymysł, po prostu przechodzi korektę płci. Takich ludzi, jak Marcin doskonale zna Haak, który opowiada mi o trudnościach z rodzicielstwem wśród osób transpłciowych. - Pamiętajmy, że osoby o mniejszościowej orientacji, albo osoby transpłciowe, czy niebinarne nie są bezpłodne, czy pozbawione potrzeby posiadania dzieci. Gdy rozmawiam z pacjentami i pacjentkami przed tranzycją medyczną, to radzę, by zdecydowano się na zamrożenie komórek jajowych i w ten sposób zabezpieczenie możliwości biologicznego posiadania dzieci, przed operacjami na gonadach i genitaliach, które prowadzą do utraty płodności. Wiele osób przyznaje, że rozważa takie rozwiązanie i chce posiadać dzieci. - Pamiętam pacjenta, trans mężczyznę, który urodził dziecko. Miał bardzo silne objawy dysforii płciowej - czyli niezgodności ciała z tożsamością płciową. Było mu niezwykle trudno, także i w trakcie ciąży - oraz już po. Miał trzyletniego syna i dylemat: Postawić na siebie i uzgodnić w sądzie swoje dane, czy zadbać o dziecko? Bał się, że dziecko zostanie mu odebrane - gdy sąsiedzi np. doniosą do opieki społecznej, że ,,mama tego chłopca ma brodę i niski głos''. Przecież w Polsce w akcie urodzenia można posiadać jedynie rodziców przeciwnej płci, jego korekta płci sprawiłaby więc, że dziecko znalazłoby się w trudnej sytuacji. - Przypomina mi się też sytuacja sprzed roku w Warszawie, gdy kobieta mająca dziecko ujawniła się, że jest trans i przedszkole nasłało na nią opiekę społeczną, bo rzekomo to dziecko krzywdzi - dodaje Haak. Marcin już wie, że będzie trudno. - W szkole mi mówili, że przecież chłopakiem nie jestem i nigdy nie będę. Zdarzały się przejawy agresji na ulicy, zwłaszcza po marszach równości. Wtedy to każdy jest podejrzany. Moją koleżankę napadli na ulicy i chcieli jej wyrwać tęczową torbę, a ona nawet nie jest LGBT+, po prostu nosi taką torbę, bo jest modna - opowiada. Pytam go wprost: Uważasz, że ludzie LGBT+ powinni mieć prawo do adopcji dzieci? - Nie. Teraz to jest niemożliwe. W Polsce takie dziecko miałoby przechlapane. Ja sam nie wiem, czy nie zdecyduję się wyjechać z kraju, może do Włoch, bo tam Polaków w miarę lubią. O planach wyjazdów często w swoim gabinecie słyszy psycholog Dominik Haak. - Moi pacjenci mówią, że mają dość uprzedzeń i nagonki na społeczność LGBT+. Zwłaszcza po tym, co ostatnio słyszeli od polityków czują się niemile widziani we własnym kraju. To są ludzkie dramaty. Wielu z nich rozważa wyjazd. Najbliżej mają do Niemiec, gdzie tam są już szanowani prawnie, jak i mogą legalnie zakładać rodziny. Niemcy niedawno zakazały także pseudoterapii ,,zmieniających orientację''. Kiedyś Wracam do rozmowy z Marcinem, który dopiero za kilka lat będzie mógł starać się o wpisanie w dowodu swojej właściwej płci. - Chciałbyś być kiedyś ojcem? - No pewnie, że tak.
"Nie chcę zakładać rodziny, bo od zajmowania się domem (gdzie jest od luja sprzętów, których ich babki nie miały XD) dostanę zaburzeń psychicznych" XD . Wybacz ,szkoda ,że w pierwszym poście nie napisałaś w czym tkwi główny problem waszego związku,/stąd była taka moja opinia/, a mianowicie,że w tym, jak teraz piszesz ,niemożność dogadania się co do miejsca zamieszkania,a to jest bardzo istotny problem, bo te odkładanie ślubu ma z tym ścisły związek z wspólnym zamieszkaniem,wychodzi na to ,że nawet jakbyście mieli ślub dzisiaj byście pewnie mieszkali osobno..., skoro tyle lat nie udało wam się dogadać w tej kwestii,to może ta sytuacja trwać latami ,jak nic nie zrobicie..., a to dlatego ,że nie widzę tu podejmowania samodzielnych decyzji,a opieranie się na zdaniu rodziny, a to jest wasze życie,wy tu powinniście być najważniejsi,tak jak dla waszych rodziców powinno być najważniejsze wasze szczęście, może przyjmijcie jakieś kryteria, w większym mieście ,gdzie są większe możliwości pracy,najlepiej osobno ,musicie żyć swoim życiem i rodzice swoim , ale jeśli narzeczony nie potrafi odciąć pępowiny to będzie ciężko..., tyle wywnioskowałam z Twojego ostatniego postu ,być może jest jeszcze coś o czym nie napisałaś...,bo w sumie nie napisałaś czym narzeczony tłumaczy odkładanie ślubu... Nie przesuwaj bramek, bo dożycie pełnoletności ma chuja do płodności i nie o tym mówiłem, więc odpowiadaj komuś, kogo to obchodzi - ja dzieci i tak nie chcę, poprawiałem po prostu głupi argument że niby u mężczyzn tak źle i trudno mieć dziecko w starszym wieku, gdzie u kobiet jest z tym znacznie gorzej (lub zwyczajnie się nie da).
"Kapustka", "Wolfram", "Gary", "Wombat". Tak zwracają się do siebie członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej "Kapustka", "Wombat", "Wolfram" czy "Gaga" - nie, to nie są imiona bohaterów młodzieżowej gry komputerowej, tylko pseudonimy, jakimi posługują członkowie brytyjska rodizny królewskiej. Kto jest kim? Skąd wzięły się te ksywki? Poznaj tajemnice nietypowych przezwisk mieszkańców Pałacu Buckingham. 10 Zobacz galerię Newspix / Agencja BE&W Królowa Elżbieta II doczekała się najwięcej pseudonimów, z których najbardziej osobliwym jest... "Kapustka" Książę William przez swoją matkę - księżną Dianę - przez długi czas był określany jako... "Wombat" Książę Karol wymyślił dla Meghan Markle sekretne przezwisko, którego używał w rozmowach z członkami rodziny królewskiej Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Bądź na bieżąco! Obserwuj Plejadę w Wiadomościach Google Każdy z nas ma swoje zdrobnienia czy przezwiska. Chociaż zazwyczaj do najbliższych odnosimy się per "Kochanie", "Misiu", "Słonko", każdy ma także niepowtarzalne określenia. Może niektórych to zdziwi, ale nie inaczej jest w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Owszem, ich życie jest inne od naszego, a jednak możemy poczuć, że coś nas łączy. Okazuje się bowiem, że wszyscy mają lub mieli swoje przezwiska. I tak jak w naszych rodzinach lub wśród przyjaciół znajdziemy takie przezwiska jak "Siwy", "Łysy", "Suchy", "Mały", tak w brytyjskiej rodzinie królewskiej jest np. "Kapustka", "Wombat", "Ciężki kamień" czy "Gan-Gan". Przez lata część z tych określeń nie była znana poza ich najbliższym kręgiem rodzinnym. Większość ma ciekawą genezę. Zapraszamy do zapoznania się sekretnymi przezwiskami członków rodziny królewskiej. Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo: 1/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Shaun Jeffers / Shutterstock Królowa Elżbieta II może poszczycić się największą liczbą przydomków i pseudonimów. W dzieciństwie bliscy mówili na nią "Lilibet", a wiele lat później jej mąż książę Filip również tak określał swoją małżonkę. Jednak znacznie częściej mówił na królową "Kapustka" lub "Kiełbaska". Nie do końca wiadomo, skąd wzięło się tak osobliwe określenie. Dziennik "The Sun" sugerował, że mogło się wziąć od francuskiego określenia "mon petit chou", co oznacza po prostu "kochanie", a co w dosłownym tłumaczeniu na język angielski oznacza właśnie "moja mała kapustko". Kiedy książę William był mały, nie mógł wymówić słowa babcia (czyli z ang. "grandma"), więc mówił do królowej "Gary". Z kolej mały książę Jerzy, który miał ten sam problem jego tata, zaczął określać Elżbietę II jako "Gan-Gan". 2/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej 360b / Shutterstock Książę William w ustach swojej żony to przede wszystkim "Kochanie" i inne typowe czułe wyrazy miłosne. Niekiedy jednak Kate ma się do niego zwracać per "Baldy", czyli... "Łysolek". W przeszłości matka Williama — księżna Diana — mówiła do swojego syna "Wombat". Czemu? William w 2007 r. w wywiadzie przyznał, że zaczęło się to w czasie wspólnej podróży z mamą do Australii, kiedy miał dwa lata. Książę miał wówczas znaleźć się w pobliżu wombatów, a ktoś zwrócił uwagę na podobieństwo. To zaś podchwyciła księżna Diana, która często używała tego pseudonimu dla swojego syna. 3/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Bart Lenoir / Shutterstock Książę Harry doczekał się kilku przezwisk. W młodości wielokrotnie mówiono o nim "Ginger", czyli "Rudzielec" z oczywistych względów. Później sam przyjął pseudonim "Spike", który także służył mu jako tożsamość w mediach społecznościowych i internecie w ogóle. Kiedy na świat przyszły dzieci jego brata, wymyślił sobie — specjalnie dla nich — przezwisko "Funckle", czyli zlepek dwóch słów "funny" i "unckle", co ostatecznie miało oznaczać "Wesoły Wujek". Przez swoją żonę określany jest jako "Haz" lub "H", bądź "My Love". 4/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Naresh777 / Shutterstock Meghan Markle w zasadzie była zbyt krótko w rodzinie królewskiej, żeby doczekać się specjalnego pseudonimu. A raczej tak mogłoby się wydawać. Ujawniono bowiem, że książę Karol wymyślił dla niej sekretne przezwisko. Brzmiało ono "Tungsten", czyli po prostu... wolfram. Czemu takie określenie? Samo słowo wywodzi się ze Skandynawii i jest połączeniem dwóch: "tung" — "ciężki" i "sten" — "kamień". Książę Karol w ten sposób odniósł się do charakteru Meghan Markle oraz decyzji o odejściu z rodziny królewskiej. Wolfram to najtwardszy metal, a postawa Meghan była stanowcza, nieustępliwa i nieprzejednana. A zatem — jak donosiła Christine-Marie Liwag Dixon w portalu The List — "to całkiem zgrabny komplement, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności". 5/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Isaaack / / Shutterstock Księżna Kate zazwyczaj jest określana po prostu jako Kate. Wyjątkiem był książę Harry, który zaczął mówić do niej "Cath", co jest skróconą wersją całego imienia — Catherine. Na dworze słyszano, jak jej mąż zwraca się do Kate określeniami "Babe" oraz "Poppet" lub "Pops". W 2012 r. księżna przyznała, że w młodości miała zupełnie inne przezwisko — "Squeak", czyli "pisk". Skąd się wzięło? Od... świnki morskiej, którą posiadała. 6/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Askolds Berovskis / Shutterstock Książę Karol przez swojego starszego syna, określany jest po prostu "Pa", czyli skrót od "Papa". Z kolei wnuki Karola do jego żony — Kamili Parker Bowles — mówią "Ga Ga". Jednak małżonkowie od wielu lat do siebie zwracają w dość nietypowy sposób. Ich pseudonimy do "Fred" i "Gladys". Skąd się wzięły? Nie ma całkowitej jasności. Niektórzy upatrują się genezy przezwisk w słuchowisku radiowym "The Goon Show". Pewne jest natomiast, że Karol i Kamila zwracali się tak do siebie, od kiedy poznali się, mając nieco ponad 20 lat, a później używali tych imion w tajnej korespondencji, którą wymieniali w czasie, gdy Karol był związany z Dianą Spencer. 7/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Rozczulający książę Jerzy, na którego punkcie świat oszalał, już ma swoje przezwisko. W szkole koledzy, a obecnie także i członkowie rodziny, zwracają się do niego skrótem "PG", co jest po prostu krótką wersją "prince George". 8/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Córka księcia Williama i księżnej Kate, czyli Charlotte, określana jest przez jej mamę jako "Lottie". Charlotte odnosi się do swojego ojca per "Papa". 9/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej Time magazine Meghan Markle i książę Harry zaskoczyli wszystkich - włącznie z rodziną królewską - kiedy nadali swojej najmłodszej córce imię Lilibet. I chociaż królowa ostatecznie przyjęła ten fakt z zadowoleniem, to i tak ich córka jest określana raczej jako "Lily". 10/10 Oto przezwiska członków brytyjskiej rodziny królewskiej ALAMY LIMITED / Agencja BE&W Kiedy księżniczka Eugenia składała życzenia urodzinowe księżniczce Beatrice, wyjawiła jej pseudonim. Córka księcia Andrzeja i Sary Ferguson nazwała swoją siostrę "Beabea". Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: plejada@ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie! Data utworzenia: 24 lipca 2022 22:30 To również Cię zainteresuje
5760vS. 163 170 226 161 418 228 384 339 195

nie chcę zakładać rodziny